Obraz fengfei1990 z Pixabay
Moje życie kiedyś było strasznie monotonne i wyglądało mniej więcej tak: prawie cały dzień pracowałem, wieczorem wracałem z pracy, jadłem kolację, oglądałem film i szedłem spać. Tak było przez cały tydzień. W soboty dla urozmaicenia chodziłem na imprezy. Żyjąc w takim wirze nie zastanawiałem się nad głębszym znaczeniem życia. Moją filozofią życiową były pieniądze, które zdobywałem bezwzględnie. Gdy znalazłem sposób zdobywania ich, problemem była tylko motywacja. Osiągając założony cel, trzeba było założyć sobie nowy itd. itd. Mój ateistyczny pogląd na świat nie przeszkadzał mi w realizacji moich celów. Myślałem, że mając pieniądze nie będę miał problemów, a szczęście w życiu samo przyjdzie. Tak się jednak się nie działo. Byłem samotny. Przy tak intensywnym życiu, ciągłym pośpiechu zaczęły się problemy, duże i małe. Pojawił się stres, który coraz bardziej się potęgował. Od czasu do czasu rozładowywałem się alkoholem, lecz moja sytuacja po okresie sukcesów zawodowych diametralnie się zmieniła – zacząłem staczać się w dół. Nie mogłem spać, byłem znerwicowany. Punktem kulminacyjnym mojego upadku był moment, gdy wraz z moim bratem przy piwie zapaliłem marihuanę. Słyszałem, że jest to lekka używka i chciałem tego spróbować. Mój stan po chwilowym okresie szaleńczego śmiechu zmienił się nagle w stan panicznego strachu przed diabłem, o którym wspomniał brat. To był obłęd. Takiego strachu nie przeżyłem nigdy. Moje serce waliło na szaleńczych obrotach. W tych okolicznościach powróciły do mojego umysłu myśli o Bogu, o życiu. Zdawało mi się, że jestem w stanie duchowym, który będzie trwał wiecznie. Mój umysł drążyła myśl skąd się wzięło to, co mnie otacza. Gdy pomyślałem o ogromie świata, o życiu na ziemi, o takim wspaniałym zorganizowaniu świata, nie byłem w stanie wierzyć w teorię kosmicznego przypadku. Próbowałem to zgłębić umysłem, ale jakiś głos podpowiadał mi: ,,Mariusz! I tak tego nie pojmiesz. To jest ponad Twój umysł. To jest wielka tajemnica.’’.
Myślałem, że ten stan będzie trwał wiecznie, że już nie wrócę do ciała, że umieram. Było mi żal życia, bałem się. Poza tym ciągle pojawiały rytmiczne wstrząsy, niesamowite bicie serca, którego nie mogłem opanować. W jednej chwili zobaczyłem siebie w różnych sytuacjach, od dzieciństwa do tej chwili, szczególnie zwróciły moją uwagę chwile, gdy źle postępowałem. Gdy to zobaczyłem stwierdziłem, że znajdę się w piekle, miejscu oddalenia od Boga. Wtedy zacząłem się modlić, prosić Boga, żeby mi pomógł, przebaczył . Po jakimś czasie przyszło ukojenie mojego strachu, uspokoiłem się, ale moje myśli cały czas uciekały gdzieś na bok, do świata ziemskiego, a wtedy wracał strach. Znowu zacząłem się modlić i spokój powrócił. Zauważyłem dziwną prawidłowość: gdy modliłem się wracał spokój, a gdy próbowałem myśleć o świecie znowu się bałem. Ale nie mogłem być tak przewrotny. Przychodziła mi myśl żebym się zdecydował. Wybrałem Boga. Wytrwałem do rana. Otworzyłem oczy i nie wiedziałem, czy to był sen, jakieś majaki, czy coś innego. Ciągle się bałem, zacząłem czytać Biblię i to było niesamowite – czytałem fragmenty, a one przemawiały do mnie, dotyczyły mojego życia. To było wspaniałe. Po tym wydarzeniu spotkałem się z moją siostrą, która już wcześniej przyjęła Chrystusa. Rozmawialiśmy o Ewangelii. Jeszcze nie rozumiałem, co oznacza przyjęcie Chrystusa, ale byłem tym wszystkim zainteresowany. Jednak zaczynały się wakacje i po tygodniu o wszystkim zapomniałem. Dobra pogoda poprawiła mi nastrój. Zmniejszyłem trochę dawkę pracy. Zabawa, wakacyjny nastrój i parę piwek wieczorem. Tak było przez kilka dni.
Byłem akurat w niedzielę u rodziny na wsi, aby trochę odetchnąć świeżym powietrzem, gdy nagle coś zaczęło się dziać z moim umysłem. Miałem uczucie, jakby coś chciało wejść do mojej głowy. Nie mogłem samodzielnie myśleć, jakby jakiś inny duch próbował mnie opanować i podpowiadał, żebym coś ze sobą zrobił. Znowu wrócił strach. Myślałem, że zwariuję, nie wiedziałem co robić i znów zacząłem się modlić i prosić Boga o pomoc. Znowu mi to pomogło. Modliłem się cały czas i czytałem Biblię. Po tym doświadczeniu musiałem się zastanowić nad swoim życiem, nie mogło dłużej tak być, bym był z Bogiem i dalej grzeszył. Dojrzewała we mnie decyzja o zmianie mojego życia, porzuceniu rozrywkowych przyjaciół. Wakacje spędziłem na wsi, remontowałem mieszkanie rodziców, ale dalej ciągnęło mnie do dawnych znajomych.
Po wakacjach wróciłem do Gdańska. Pewnego dnia byłem sam w domu wieczorem około godziny 21. Nie chciało mi się spać, więc włączyłem telewizor i wybrałem niemiecki program muzyczny VIVA. Wziąłem z półki gazetę Playboy, ale widząc na ścianie wiszący krzyż wstydziłem się ją oglądać. Poszedłem do drugiego pokoju, i przeglądałem dalej gazetę. Gdy oglądałem jedno ze zdjęć usłyszałem w drugim pokoju jakiś głos. Byłem zdziwiony gdyż program w telewizji był w języku niemieckim a ja słyszałem słowa po polsku. Zacząłem się wsłuchiwać i usłyszałem modlitwę: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, święć się imię Twoje…’’.
Przeraziłem się, rzuciłem gazetę i zacząłem się modlić, przepraszając Boga za moją grzeszność. Później dowiedziałem się, że był to teledysk, w którym polski bokser Michalczewski modli się przed walką. Wiem jednak, że ta sytuacja nie była przypadkiem. Jestem pewien, że było to upomnienie za moją przewrotność. Wcześniej kilka razy odczułem wyraźną Bożą pomoc i za każdym razem wracałem do grzechu. Był to dla mnie moment przełomowy. W ciągu następnego dnia dużo się modliłem i czytałem Biblię, a wieczorem postanowiłem, że poddam swoje życie Jezusowi. Dotarcie do tego punktu przez cały czas wywoływało we mnie jakiś opór. Gdy wreszcie poddałem się, wyznałem Bogu moje grzechy i poprosiłem, by zamieszkał w moim sercu nastąpiła wspaniała ulga. Było to tak wspaniałe uczucie, że zacząłem płakać.
Od tego momentu zaczęły się w moim życiu zmiany. Zmieniłem wszystko: przyjaciół, sposób życia, naprawiałem to z mojej przeszłości, co mogłem. Bóg prowadził mnie przez okoliczności, wierzących przyjaciół i modlitwę. Znalazłem w życiu sens, którego wcześniej nie widziałem. Znalazłem radość z życia i z pomocy innym ludziom. Nie wierzyłem, że taka zmiana w życiu jest możliwa, a jednak jest, jednak tylko dzięki mocy Jezusa Chrystusa.
Mariusz Trybała
„Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.’’ (Ewangelia Jana 3.16)